Moje świadectwo
Zaczęłam pytać Boga: Jak mam dalej pomagać moim Pacjentom? Jak dalej pracować? Nie chcę być lekarzem, który rozwiewa nadzieję, miesiącami diagnozuje choroby podejrzane o przyczyny genetyczne, ale niemożliwe do leczenia. W końcu zapytałam Maryję: co robić w tej sytuacji… A Ona powiedziała, to co zawsze mówi: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Co On mówi? Nie wiedziałam. Żeby spełnić jej prośbę, musiałam się dowiedzieć. Jako katoliczka, znałam różne modlitwy i 10 przykazań, ale nie pamiętałam, co mówi/co powiedział Jezus. Zaczęłam więc codziennie czytać Ewangelię w kluczu liturgii z dnia: stare i nowe czytanie, psalm.
Dzień po dniu.
Po kilku tygodniach odczułam zadziwienie Słowem, które w sposób delikatny, choć konkretny zaczęło tłumaczyć wydarzenia, podpowiadać w codziennych sytuacjach, a także wskazywać coraz wyraźniej co i jak powiedzieć Pacjentowi. Słuchając wywiadów medycznych ludzi, o ich chorobach i cierpieniach, ale też zawikłanych losach rodzinnych i zranionych emocjach, odczuwałam głębokie współczucie i przynaglenie, aby opowiedzieć konkretne Słowo, fragment, scenę z Ewangelii. Nie raz zobaczyłam żywą reakcję Pacjenta, zaskoczenie i niedowierzanie, ale też radość, tęsknotę, wzruszenie. Usłyszałam: „dziękuję… ważne jest to, co pani powiedziała”; „pasuje mi do… ”; „nigdy bym nie pomyślała, że…”; „podniosło mnie to na duchu…”. Nie raz w zgaszonych, smutnych oczach Pacjentów widziałam rozbłysk Nadziei. Widząc ich reakcję, w duchu wołałam: dzięki Ci Jezu, żywe i prawdziwe jest Twoje Słowo!
Odkrycie, że Słowo Boże „rozmawia” ze mną, przekonało mnie, żeby dać Mu stałe miejsce podczas wizyty lekarskiej. Oprócz zbadania i wysłuchania Pacjenta, chciałam zostawić czas dla Słowa. Bo każdy człowiek zasługuje na Słowo Boże. Ono może poprowadzić na drogę uwolnienia i uzdrowienia, każdego, kto zechce Je przyjąć. Bo dla Boga nie ma chorób nieuleczalnych.
Albowiem nie
od [wypełnienia]
Prawa została
uzależniona
obietnica dana
Abrahamowi i jego
potomstwu,
że będzie dziedzicem
świata, ale od
usprawiedliwienia
z wiary.
Rz, 4, 13
Jezus mu odrzekł:
«Jeśli możesz? Wszystko
możliwe jest dla tego,
kto wierzy».
Natychmiast ojciec
chłopca zawołał:
«Wierzę, zaradź memu
niedowiarstwu!»
Mt 9, 23-24
Konflikt
Tak pracowałam przez kilka miesięcy, jednocześnie mając świadomość, że uprawiam ewangeliczną partyzantkę i narażam na szwank lekarski profesjonalizm. Trudno było mi wypisywać raporty w systemie, skierowania i zaświadczenia, omawiać wyniki testów i porady, z których nic dobrego nie wynikało. A słuchanie Pacjenta i omawianie psychoduchowych strategii wyjścia z choroby, zajmowało czas, przeznaczony na wizytę genetyczną. Wizyty przedłużały się w czasie, przybywało Pacjentów w poczekalni i rosła kolejka. Coraz trudniej było wszystko pogodzić, a współpracownicy poradni kierowali do mnie zaniepokojone uwagi, słuszne co do zasady, że poradnia lekarska to nie kościół. Ale nie potrafiłam tego zmienić.
Któregoś dnia kolejna „podwójna porada” zaogniła konflikt czasowy w harmonogramie przyjęć Pacjentów, a Słowo dnia powiedziało: nie można dwóm Panom służyć, jak o jednego się zadba, to drugiego zaniedba…
Znalazłam się w sytuacji, o której jeszcze rok wcześniej nigdy bym nie pomyślała. Czy i jak powinnam dalej pracować? Słowo chciało być wypowiedziane i przekazane tym, do których Bóg mnie pokierował, aby ich podnosić, pokrzepiać, uwalniać i uzdrawiać. Więc znów pytałam Boga: co mam dalej robić.